top of page

Twój Vincent / Loving Vincent - recenzja

  • theRecenzent
  • 4 mar 2018
  • 3 minut(y) czytania

SZTUKA MALOWANIA FILMU

czyli malarz z niejednoznaczną miną wymalowaną na twarzy

Od początków kinematografii i zmyślnego wynalazku niemniej zmyślnych braci Lumiere aż do dzisiejszych kamer, kosztujących równowartość małej willi na Mazowszu, film pod kątem technicznym jest nadal tzw. ciągiem ruchomych obrazów, następujących po sobie z prędkością około 21 klatek na sekundę. Dzięki filmowi Doroty Kobieli oraz Hugh Welchmanna spojrzałem na to stwierdzenie z zupełnie nowej perspektywy.

Ach, to była dobra jesień pod kątem zdjęć. Najpierw Roger Deakins pokazał światu dzieło sztuki o nazwie „Blade Runner 2049”, a na rodzimym podwórku ukazał się m.in. „Człowiek z Magicznym Pudełkiem”, „Najlepszy” czy właśnie „Twój Vincent”. Wszelkie zachwyty nad stroną techniczną filmu są jednak absolutnie zasłużone. Każda klatka obrazu jest przecież osobnym obrazem i na odwrót, każdy obraz, tworzony przez parę godzin przez jednego z prawie 100 zatrudnionych malarzy, jest zaledwie jedną klatką ponad półtoragodzinnego filmu. Te liczby robią wrażenie, ale nie jest ono większe aniżeli to, które daje nam obcowanie z samym filmem.


Twórcy nie ograniczają się do łatwych ujęć statycznych scenerii z animowanymi postaciami, lecz często wprawiają w ruch otoczenie i każą „kamerze” podążać za poruszającym się bohaterem. Efekt jest niezwykły, choć trzeba się do niego przyzwyczaić. Postacie mimo szeregu przymusowych uproszczeń nie tracą ani trochę z mimiki, a wręcz zyskują na wyrazistości. Obserwowanie emocji nomen omen malujących się na ich twarzach to najlepsze, co widziałem u postaci filmowych od bardzo dawna. Niemała w tym zasługa takich nazwisk, jak Saiorse Ronan, Aidana Turnera czy Helen McCrory, będących w absolutnej czołówce gwiazd kina. Ich umiejętności budowania postaci widać na pierwszy rzut oka.


Film ten ma dwa oblicza, z czego każde posiada swoje indywidualne, stylistyczne „ja”


Obejmują one głównie skakanie po timelinie opowieści oraz radykalne zmiany palety barw. Teraźniejszość to ciepłe, pastelowe kolory, żywo zmieniające otoczenie i dodające płynności obiektom, zaś retrospekcje to absolutnie mistrzowska gra światłem i fotorealistyczne ujęcia w skali szarości, mające ostre jak brzytwa kontury, czyniące obraz tajemniczym i złowrogim. Udźwiękowienie nie pozostaje w tyle. Piękne melodie ilustrują nam sytuację i udanie współpracują w misternym budowaniu klimatu, lecz najpiękniejsza w „Twoim Vincencie” jest cisza, która stanowi tło dialogów. Ma ona wręcz mistyczną siłę oddziaływania i odcina bohaterów od otoczenia, stawiając ich na pierwszym planie i każąc dopełniać ją głosem. I o dziwo polski dubbing postawiony wobec tak trudnego zadania sprawdza się doskonale. Aktorzy tacy jak Maciej i Jerzy Stuhr czy Robert Więckiewicz odkrywają nowe „oblicza” swego głosu i wpisują się stuprocentowo w odgrywane postacie. Gdy zamkniemy oczy mamy wręcz wrażenie, że słuchamy dialogów postaci Disneya, połączonych ze starodawnych polskich animacji dla dzieci, czego żadne słowa nie są w stanie opisać.


Na szczęście twórcy nie skupili się za bardzo na stronie technicznej, poświęcając czas również i fabule.


Ta ma w sobie sporo z kryminału, który umiejętnie miesza się z biograficznym charakterem całości. I ma on w sobie wszystko, czym pochwalić się mogą sztandarowe dla gatunku powieści pióra Agathy Christie. Niezwykle barwne postaci, na czele z postacią głównego bohatera, Armanda Roulina, który próbuje uporządkować ich zeznania i połączyć je w całość charakterystyki Vincenta van Gogha, a także świetne miejsce akcji. Miasteczko Auvers kryje w sobie wiele tajemnic, które mogły rzutować na samobójstwo tytułowego bohatera i to od Roulina i jego zdolności łączenia faktów zależy, jak umotywowany zostanie czyn ekscentrycznego malarza. Skacząc od dialogu do dialogu poznajemy jego charakter, motywacje czy marzenia, często uzależnione od stosunku poszczególnych postaci do jego osoby. Złożony z tak wielu składowych portret jest w wielu miejscach nieoczywisty i owiany tajemnicą. Samobójca czy ofiara morderstwa? Lubieżny choleryk czy życzliwy introwertyk? Wsparcie dla swego brata Theo, czy kula u jego nogi? Głosem prawdy okaże się więc człowiek kompletnie malarzowi obcy, a jednak charakterologicznie powstaje między nimi więź, rozwijająca się na przestrzeni całego filmu.


To właśnie jest „Twój Vincent”. Magiczny świat kreowany przez absolutnie wybitną warstwę audiowizualną, a poparty bezbłędną grą aktorską i wciągającą, klimatyczną opowieścią jest absolutnym arcydziełem nie tylko filmowym, ale i malarskim, łącząc obie natury tych gałęzi sztuki, tworząc „Ruchome obrazy” w najlepszym tego słowa znaczeniu.


 
 
 

Comments


Wyróżnione posty
Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
Socialki
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square
bottom of page